Typ tekstu: Książka
Autor: Marek Krajewski
Tytuł: Koniec świata w Breslau
Rok: 2003
u panny Pflüger. Potem u pana w domu. Obie. Cały czas ćwiczyły - bąkał Smolorz.
- Dziękuję wam, Smolorz - Mock spojrzał przyjaźnie na podwładnego. - Jeszcze niecałe dwa tygodnie. Wytrzymajcie. Potem w nagrodę za dobrą robotę dostaniecie tydzień nieewidencjonowanego urlopu. Przed samymi świętami. Dziś jesteście już wolni.
Smolorz uchylił kapelusza i powłócząc nogami, udał się do wyjścia, w którym błyszczały śnieżnobiałe wykrochmalone gorsy, cekiny, chińskie wachlarze i kolorowe pióra. Mock wyjął zaproszenie i ustawił się w kolejce za pewną chudą damą, która w jednej dłoni dzierżyła lorgnon, w drugiej zaś długą cygarniczkę z dymiącym papierosem. Bileterzy nie żądali od niej zaproszenia, lecz pełni szacunku
u panny Pflüger. Potem u pana w domu. Obie. Cały czas ćwiczyły - bąkał Smolorz.<br>- Dziękuję wam, Smolorz - Mock spojrzał przyjaźnie na podwładnego. - Jeszcze niecałe dwa tygodnie. Wytrzymajcie. Potem w nagrodę za dobrą robotę dostaniecie tydzień nieewidencjonowanego urlopu. Przed samymi świętami. Dziś jesteście już wolni.<br>Smolorz uchylił kapelusza i powłócząc nogami, udał się do wyjścia, w którym błyszczały śnieżnobiałe wykrochmalone gorsy, cekiny, chińskie wachlarze i kolorowe pióra. Mock wyjął zaproszenie i ustawił się w kolejce za pewną chudą damą, która w jednej dłoni dzierżyła lorgnon, w drugiej zaś długą cygarniczkę z dymiącym papierosem. Bileterzy nie żądali od niej zaproszenia, lecz pełni szacunku
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego