na pannę Helę. Piła bardzo powoli, z widocznym przymusem, a w miarę tego głowa jej przechylała się w tył. Podbródek, szyja, piersi uwypuklone pod fartuszkiem, białe, nakrochmalone płótno - wszystko to falowało, ruszało się, było miękkie i ciepłe. Jedno ramię, wzniesione do góry odsłaniało ciemny, owłosiony zakątek pachy - rzucił tam parę ukradkowych spojrzeń, wreszcie zmieszany podniósł wzrok na jej twarz - tam, w szparkach między powiekami i rzęsami błyszczały dwa ogniki. Wtedy gorący płomień liznął go w twarz - nie mógł dłużej patrzyć na pannę Helę. Odwrócił głowę w stronę kasjerki - tam znów spotkał oczy, ale inne: czarne jak borówki, ciekawe, natrętne. A z