dosyć, zagrzebałabym się chętnie w materac, tyle że powoli i ostrożnie, odciążając te najbardziej bolące mnie w wiadomym miejscu miejsca. A ta, że mam leżeć na plecach i myśląc, że nie rozumiem, w sposób wyrafinowanie zawzięty wgniatała moją obolałą pupę w łóżko. Sykałam, pokazywałam, błagałam. Nic nie pomogło. Musiałam widać ulec, bo potem to już się pamiętam w pozycji absurdalnie wznakowej z lewą nogą przytroczoną do łóżka i z wbitą w jedną z mych rąk kroplówką. <br>Jestem urządzona na cacy. To już widzę, że sobie pośpię. A jeszcze do tego co kilka godzin jakiś cholernie potrzebny, złośliwie przecież nie dożylny, broń