i mimo iż znaliśmy je z Esfahanu, budziły w nas lęk i przerażenie, chociaż raz Felek wyciągnął w dwójce z kieszeni pudełko od zapałek, w którym przechowywał nie lada jaki okaz tego owada, a więc nic dziwnego, że dziewczyny piszczały ze strachu, a Felek musiał co sił w długich nogach umykać przed oburzonymi siostrzyczkami zakonnymi w białych skrzydlatych kornetach,<br>a ten postój rzeczywiście dobrze mi zrobił: bladość ustąpiła z policzków, widziałem to w oczach Felka, z których zniknął niepokój, ale i tak ujął mnie pod ramię i pomógł wejść do środka, gdzie zajęliśmy swoje miejsce na tylnej, pluszem wyłożonej ławie i