Typ tekstu: Książka
Autor: Kołodziejczak Tomasz
Tytuł: Krew i kamień
Rok: 2003
miał wypluć własne trzewia, oczy podeszły mu łzami, piec zaczęła nawet skóra.
Przy tym wszystkim zdołał na tyle zapanować nad swym ciałem, by zmusić je do pełznięcia. Z każdym ruchem oddalał się od zataczających się od kaszlu oprawców, z całej siły chcąc uwierzyć, że może im uciec. I pełzł tak, upaćkany we krwi i gnoju, charcząc żółtą plwociną, aż drogę zagrodziła mu ściana celi. Dalej nie mógł uciec. Odwrócił się i usiadł oparty plecami o chłodne kamienie.
Gęsty dym wypełniał cały loch. Zaś ponad kłębowiskiem, w otwartej klapie widać było cztery rozradowane twarze. Żołnierze pokładali się ze śmiechu, obserwując wymiotujących więźniów
miał wypluć własne trzewia, oczy podeszły mu łzami, piec zaczęła nawet skóra.<br>Przy tym wszystkim zdołał na tyle zapanować nad swym ciałem, by zmusić je do pełznięcia. Z każdym ruchem oddalał się od zataczających się od kaszlu oprawców, z całej siły chcąc uwierzyć, że może im uciec. I pełzł tak, upaćkany we krwi i gnoju, charcząc żółtą plwociną, aż drogę zagrodziła mu ściana celi. Dalej nie mógł uciec. Odwrócił się i usiadł oparty plecami o chłodne kamienie.<br>Gęsty dym wypełniał cały loch. Zaś ponad kłębowiskiem, w otwartej klapie widać było cztery rozradowane twarze. Żołnierze pokładali się ze śmiechu, obserwując wymiotujących więźniów
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego