naśladować skromnego strzelca... Była sama. Seledynowe światło mżyło wskroś brzozowe pręty altanki, a ciemne świerki chwiały się wkoło z pobłażliwym, przyjaznym szelestem... W wyobraźni panienki igrały rozkoszne malowidła, od których mąciło się, w głowie... Słodki dreszcz przenikał jej stulone, przyciśnięte do siebie kolana, a oczy, ciemne i świetliste, przesnuła złocista, urocza mgiełka<br><div1 type="poem">Podbiega strzelec i staje w biegu,<br>I chciałby skoczyć, i nie chce;<br>Wtem modra fala, prysnąwszy, z brzegu,<br>Z lekka mu w stopy załechce.<br>I tak go łechce, i tak go znęca,<br>Tak się w nim serce rozpływa,<br>Jak gdy tajemnie rękę młodzieńca.<br>Ściśnie kochanka wstydliwa...</><br>Tu nieokreślone drgnienia