przez główkę klamry. Było cicho, nawet <br>prosięta za ścianą przerwały swe ciągłe chrząkania. <br>Ogrodem szedł lekki podmuch, pomagał w oddechu. Sprzączka <br>stawiała opór, ni diabła nie mógł jej dać <br>rady.<br>- Spokojnie - powiedział łagodnie. - Spokojnie, <br>bracie. Znieś jak operację. Wiaterek jest niczym narkoza, <br>nie czujesz? Nawet lepszy, bo znieczula, a nie usypia.<br>Potarł ręce o spodnie. Pocił się jak Stary, gdy <br>w nocy łapał w ubikacji palaczy na swoim dyżurze i nie <br>wiedział, co robić - udawać, że nie widzi, czy <br>zrobić piekło. Wybierał najczęściej to pierwsze. <br>Inne wyjście, trzecie i właściwe, nie przychodziło <br>mu nigdy do głowy. Ale Stary nie był wychowawcą