i spróbował usiąść. Jęknął cicho, tak zmęczył go ten wysiłek. Patrzył przed siebie osłupiałym wzrokiem.<br>W lochu panował półmrok, światło wpadało do środka tylko przez dwa umieszczone tuż pod sufitem okienka. Lecz to, co ujrzał, wystarczyło, by przerazić najdzielniejszego człowieka.<br>Najpierw zobaczył siebie. W przepasce na biodrach. Obitego i skrwawionego, utytłanego w gnoju, na którym leżał nie wiedzieć ile czasu.<br>Grodowi nieźle sobie użyli, czuł teraz każde uderzenie, każdego kopniaka. Lecz nie sądził, by to oni obdarli go z kaftana, butów i nogawic. Zbyt zniszczone i stare miał ubranie, by mogło skusić żołnierzy. Za to mieszkańców tego lochu - z pewnością. Magwer