także kilkunastu zetemesowców, którzy jeszcze do PZPR nie wstąpili, ot, żeby ładnie wyglądali w telewizji w białych koszulach i czerwonych krawatach. Wraz z Witkiem, Wieśkiem i Zenkiem siedzieliśmy w połowie sali, z niezłym widokiem na scenę, na której ustawiono długaśne prezydium, w którym królował Władysław Gomułka. Dobrze go widziałem, zwłaszcza w czasie okropnie długiego przemówienia. Zapowiadano nam wcześniej, że będzie przerywane oklaskami, oficjalni klakierzy siedzieli gdzieś w lewej części parteru i na prawych balkonach. Przez głośniki rozlegały się okrzyki, wywrzaskiwane przez niewidocznego spikera. Sprawiało to dość żenujące wrażenie, a entuzjazm na twarzach zgromadzonych był w zasadzie mocno problematyczny. "Wiesław", drobnej postury, już