jakby z żywego ciała naszego półksiężyc, w postaci Prus Wschodnich, oddziela Polskę na znacznej przestrzeni, pomiędzy Gdańskiem a Królewcem, od morza, uniedostępnia jej to najbliższe morze, odległe od Warszawy w linji powietrznej mniej niż o 300 klm.<br>W ten sposób, dzięki błędom przeszłości, dzięki dynastycznej polityce Zygmunta Starego, który uwierzył w dobrą wolę hołdującego mu przed 400 laty Rynku krakowskim Albrechta, nie jesteśmy dzisiaj rzeczywiście państwem nadmorskiem, ale wisimy tylko u morza na cienkim, wązkim pasku naszego wybrzeża, które w każdej chwili może być odcięte od nas. Jedno zamknięcie obejmujących nas nożyc pruskich może to sprawić.<br>I pod tą grozą żyjemy ciągle