na mgłę wokół Orly, która zmusiła go do podróżowania w towarzystwie różnego tałatajstwa i zuchwałej swołoczy. Pocieszałem go, że przecież to nie potrwa długo: lada chwila będziemy w Boulogne. Tymczasem usiedliśmy w kącie, a dyrektor Harry Parks zaczął mi półszeptem relacjonować pikantne skandaliki kompromitujące entourage de Gaulle'a. To go wprawiło w dobry humor i zapomniał zupełnie, że znajduje się na statku pełnym porykującego bydła. Czułem się zaszczycony jego koleżeńskością, więc zdobyłem się na odwagę i zafundowałem mu małe piwo, które też on, nie okazując zbytniej niechęci, przyjął.<br>Zbliżaliśmy się do przystani, więc przeprosiłem Parksa, mówiąc, że muszę uaktywnić bagaż. Ofiarował mi pomoc