terapeuci są gotowi zrobić dla nas wszystko. Poświęcali nam furę czasu. Pamiętam, że na oddziale były między nami - alkoholikami kłótnie, jakieś wewnętrzne animozje, zdarzało się naskakiwać na kogoś. Przypuszczam, że terapeuci specjalnie przez pewien czas zostawiali to samopas, żeby była pewnego rodzaju burza. Ale też dbali, żebyśmy wychodzili z oddziału w dobrym stanie, w dobrym nastroju. Bywało tak, że szliśmy do domu dużo później niż przewidywały godziny pracy, bo jak ktoś miał jakiś problem, to zostawaliśmy, aż ten problem nie był rozwiązany.<br>Zajęcia w ogóle były bardzo ciekawie prowadzone. Było dużo filmów, dużo rzeczy dla mnie dziwnych. Na przykład rysowaliśmy "moje światy