Typ tekstu: Książka
Tytuł: Klechdy domowe
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1960
siły pobiegł na wieżę, ażeby z bliska popatrzeć na fatalne wskazówki zegara.
Jeszcze pięciu minut brakuje... Przerażony zakonnik padł na kolana i wielkim głosem miłosierdzia bożego wzywać począł:
- Nie karz mnie, Panie, za lekkomyślność! Daruj! - I krzyżem świętym machał w powietrzu, żeby złemu duchowi przystęp do siebie utrudnić.
Wtem coś w oddali zahuczało, iście jakby grzmot szedł po chmurach... Zakonnik wpół żywy żegna się ciągle... a grzmot wzmaga się, rośnie... huczy, niby morze w gniewie... Ogłuszony, na wpół żywy pada nieszczęśliwy kameduła na ziemię i choć nie widzi, czuje, jak postać straszna wskroś przez powietrze ku niemu zdąża, jak krogulcze szpony dosięgnąć
siły pobiegł na wieżę, ażeby z bliska popatrzeć na fatalne wskazówki zegara. <br>Jeszcze pięciu minut brakuje... Przerażony zakonnik padł na kolana i wielkim głosem miłosierdzia bożego wzywać począł: <br>- Nie karz mnie, Panie, za lekkomyślność! Daruj! - I krzyżem świętym machał w powietrzu, żeby złemu duchowi przystęp do siebie utrudnić. <br>Wtem coś w oddali zahuczało, iście jakby grzmot szedł po chmurach... Zakonnik wpół żywy żegna się ciągle... a grzmot wzmaga się, rośnie... huczy, niby morze w gniewie... Ogłuszony, na wpół żywy pada nieszczęśliwy kameduła na ziemię i choć nie widzi, czuje, jak postać straszna wskroś przez powietrze ku niemu zdąża, jak krogulcze szpony dosięgnąć
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego