potwora,<br>Obok płynęła trytonów sfora,<br>A ryby-miecze i ryby-piły<br>Za tym niezwykłym żerem goniły.<br>Rzekł pan Soczewka: "Wszystko to pierzchnie,<br>Bo wypływamy już na powierzchnię."<br>Pociągnął dźwignię, sprawdził przyrządy,<br>Nastawił stery atomosondy,<br>Pies Kalasanty zaparzył kawę,<br>I tak kończyli swoją wyprawę.<br><br>W panoramicznych szybach niebawem<br>Ujrzeli statek, który w oddali<br>Po niespokojnej żeglował fali.<br>Na maszcie flaga zatrzepotała.<br>A na pokładzie załoga cała<br>Panu Soczewce salutowała.<br>Jak z pokładowej księgi wynika,<br>Kapitan kazał upiec indyka,<br>A gdy na deser podano ciasto,<br>Końca nie było różnym toastom.<br><br>Nazajutrz statek "K.I. Gałczyński"<br>Zjawił się znowu w porcie szczecińskim.<br>Orkiestra grała, strzelały