Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Opowiadania drastyczne
Rok powstania: 1968
i czerwone. Stoi tu tyle pustych wazonów. Powkładam do nich jesienne liście.
W ogrodzie było prawie pusto. Jakiś samotny starzec siedział na ławce i czytał gazetę. Jakaś para całowała się w bocznej alei. Zewsząd wiało smutkiem i melancholią. Szliśmy w milczeniu wśród ogołoconych drzew, przyglądając się samotnej wiewiórce. I nagle w oddali ukazała się postać, która przykuła mój wzrok. Była to Kira, ta sama, którą widziałem w kawiarni poprzedniego dnia.
- Czy widzisz? - zawołałem. - Znów ona!
- Ależ tam nikogo nie ma... Pusta ścieżka.,.
- Jest, jest! To ty! To ona! I tutaj... I tam... Widzę was obie!
W tym momencie Kira zasłoniła mi oczy
i czerwone. Stoi tu tyle pustych wazonów. Powkładam do nich jesienne liście.<br>W ogrodzie było prawie pusto. Jakiś samotny starzec siedział na ławce i czytał gazetę. Jakaś para całowała się w bocznej alei. Zewsząd wiało smutkiem i melancholią. Szliśmy w milczeniu wśród ogołoconych drzew, przyglądając się samotnej wiewiórce. I nagle w oddali ukazała się postać, która przykuła mój wzrok. Była to Kira, ta sama, którą widziałem w kawiarni poprzedniego dnia.<br>- Czy widzisz? - zawołałem. - Znów ona!<br>- Ależ tam nikogo nie ma... Pusta ścieżka.,.<br>- Jest, jest! To ty! To ona! I tutaj... I tam... Widzę was obie!<br>W tym momencie Kira zasłoniła mi oczy
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego