Działał na niwie pewnej wysoko postawionej głowy. Szczególną aktywność przejawiał codziennie rano, gdy się rzucał w gąszcz rozczochranych włosów, czesał je gorliwie, rozdzielał i układał. Pracował tak całe lata, aż mu zaplątane weń włosy zaczęły obłudnie napomykać o jego prawie do wcześniejszej emerytury, bo przecież - powiadały - walczył na froncie, tyrał w pocie czoła, zęby za sprawę oddał. Szczerbaty grzebień aluzje włosów puszczał mimo uszu. Czuł ochotę do pracy i dziwił się, że jest zatrudniany coraz rzadziej, i to już nie na froncie, jak dawniej, lecz na samych tyłach głowy. Coraz częściej wracał myślami do dawnych czasów, kiedy to godzinami buszował we włosach głowy