budzącego współczucie. Ojciec Grzegorza był, co prawda, zupełnie innym typem starszego pana, zaś stryj Cyryl należał do spokojnych, zorganizowanych pedantów. W gruncie rzeczy radzili sobie świetnie, opiekując się Elką, i chyba wcale go tam nie potrzebowali - to raczej on potrzebował ich widoku. Nagle musiał się przekonać, że wszystko u nich w porządku, że nie bije od nich taki ukryty, beznadziejny smutek samotności.<br>Grzegorz patrzał za idącym jeszcze chwilę. Dobrze. Trafił. Wszedł do bramy, powoli zatrzasnęły się za nim ciężkie drzwi, posępny łoskot poniósł się przez pustą ulicę.<br>Zaraz potem te same drzwi trzasnęły po raz drugi - raźno i wesoło. Z bramy pod