formy", pod którym kryje się zasada, że forma dzieła filmowego, jego szwy i warsztat reżyserski powinny być przez widza (niefachowego, tzw. przeciętnego) niezauważalne, że forma wreszcie, tak sztucznie i kollokwialnie oddzielana od treści, winna być tej treści funkcjonalnie podporządkowana. Królikiewicz owszem, w swych wykładach mówi o jedności formy i treści, w praktyce jednak sztucznie je rozdziela, prowokując widza bardziej do śledzenia i podziwiania jego warsztatu, inwencji plastycznej, pomysłowości, niż tego, co film niesie nam w swej warstwie intelektualnej i emocjonalnej. Czasami wygląda na to, a daleki jestem od złośliwości, że to Królikiewicz wysuwa się sam na pierwszy plan, przed swoich aktorów, przed