już w fotelu i był zajęty rozcinaniem kartek jakiegoś periodyku. Przelotnie ujrzałem w jego ręku nóż, lecz zapewne nie przykułby mojej uwagi, gdyby Wuj, który akurat wyczuł moją obecność, nie próbował go ukryć. Wtedy jakaś siła wewnętrzna, nad którą nie panowałem, kazała mi wykrzyknąć:<br>- Co za wspaniała rękojeść! - choć rękojeści w rzeczy samej nie zdążyłem zauważyć.<br>Wuj, zamiast odpowiedzieć, pocisnął dzwonek, a gdy nadbiegł służący, zwrócił się do niego:<br>- Niech Franciszek poprosi tu panią Urszulę, a potem spakuje rzeczy pana Zdzisława, który, okazuje się, otrzymał nagłe wezwanie do Londynu.<br>Kiedy Franciszek wyszedł, Wuj, ledwo nad sobą panując, syknął zduszonym głosem:<br>- Te sonety go