chwilę, po czym powoli, krok po kroku zaczął skradać się w kierunku kolegi. Stanął znowu. <orig>Kniazienie</> rozległo się jeszcze raz. Wydawało mi się jeszcze lepsze niż poprzednie, brzmiało przejmująco, żałośnie. Lis jednak, widocznie postrzelony kiedyś w ucho, był innego zdania. Bez żadnego zrozumienia i szacunku dla żmudnej nauki trudnej sztuki wabienia po prostu podwinął kitę i zwiał.<br> I to był ostatni akord naszych zimowych łowów, koniec myśliwskiego urlopu. Za dwa miesiące piżmaki, potem koziołki, rykowisko, bekowisko, a w weekendy słonki, kaczki, kuropatwy, bażanty, zające, może jakiś dzik nawet ... Oj, żeby tak dziś mieć choć promil tamtego wolnego czasu!</><br><br><div><tit>Godło: Ciecieruk<br>Kiedyś