Typ tekstu: Książka
Autor: Marek Krajewski
Tytuł: Koniec świata w Breslau
Rok: 2003
i czekać na pojawienie się żony swojego szefa.
Niestety, również i to było niewykonalne. Odwrót tarasował łysy, wąsaty olbrzym, w którego wielkiej dłoni prawie ginęła lufa przedwojennego lugera. Smolorz przeklinał własną głupotę. Zupełnie go nie zastanowiło, dlaczego baron sam kierował autem i gdzie się podział jego szofer.
- Jestem z policji - wachmistrz powiedział to bardzo powoli. - Teraz wyjmę legitymację z kieszeni.
- Niczego nie wyjmiesz, bracie - olbrzym uśmiechnął się łagodnie. - Idź prosto do tamtej sali gimnastycznej. Tylko uważaj, byś nie wpadł do basenu. Bardzo łatwo się utopić. Zwłaszcza jak się jest obciążonym ołowiem.
Smolorz się nie ruszał. Był pewien, że łysy nie zaryzykuje
i czekać na pojawienie się żony swojego szefa.<br>Niestety, również i to było niewykonalne. Odwrót tarasował łysy, wąsaty olbrzym, w którego wielkiej dłoni prawie ginęła lufa przedwojennego lugera. Smolorz przeklinał własną głupotę. Zupełnie go nie zastanowiło, dlaczego baron sam kierował autem i gdzie się podział jego szofer.<br>- Jestem z policji - wachmistrz powiedział to bardzo powoli. - Teraz wyjmę legitymację z kieszeni.<br>- Niczego nie wyjmiesz, bracie - olbrzym uśmiechnął się łagodnie. - Idź prosto do tamtej sali gimnastycznej. Tylko uważaj, byś nie wpadł do basenu. Bardzo łatwo się utopić. Zwłaszcza jak się jest obciążonym ołowiem.<br>Smolorz się nie ruszał. Był pewien, że łysy nie zaryzykuje
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego