Typ tekstu: Książka
Autor: Bojarska Teresa
Tytuł: Świtanie, przemijanie
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1980
Ja względem tego, że nie widzę przyczyny, cobym po milicjantach wynosił - krzyknął prawie.
Był trochę przygłuchy, więc Marta nie zwróciła uwagi na ton jego głosu.
- Nie rozumiem. O co wam chodzi?
- Po państwu mogę nosić. Do państwa nic nie mam, ale chamy niech ta chodzą srać, gdzie wola. Smrodzą, kupy walą, a Rosocha uprzątnie. Dość.
Zafrasowały się obie. Sprawa była drażliwej natury. Istotnie, każdego ranka wczesnym świtem Rosocha dygał przelewający się kubeł. Skarżył się już kilkakrotnie, że milicjanci, których pełno w domu, nie powinii używać "pańskiej" komórki, że nie zachowują higieny, brudzą na deskę. Teraz zbuntował się ostatecznie.
- Po chamach nie
Ja względem tego, że nie widzę przyczyny, cobym po milicjantach wynosił - krzyknął prawie.<br> Był trochę przygłuchy, więc Marta nie zwróciła uwagi na ton jego głosu.<br> - Nie rozumiem. O co wam chodzi?<br>- Po państwu mogę nosić. Do państwa nic nie mam, ale chamy niech ta chodzą srać, gdzie wola. Smrodzą, kupy walą, a Rosocha uprzątnie. Dość.<br> Zafrasowały się obie. Sprawa była drażliwej natury. Istotnie, każdego ranka wczesnym świtem Rosocha dygał przelewający się kubeł. Skarżył się już kilkakrotnie, że milicjanci, których pełno w domu, nie powinii używać "pańskiej" komórki, że nie zachowują higieny, brudzą na deskę. Teraz zbuntował się ostatecznie.<br> - Po chamach nie
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego