ręką i walnął <br>zaciśniętą pięścią poniżej tej bieli, <br>lewą chwytając tamtego za ramię, utrzymując w zwarciu. <br>Pinokio jęknął, skulił się, potem skręcił <br>w bok, rzucił ręce w górę, splótł nad <br>głową Adama, jakby ją chciał objąć w uścisku, <br>wgniótł się jak kleszczami, oderwał - i wparł <br>się pięściami w plecy. Pięści waliły dudniąco <br>i twardo; Adam odpowiadał im rytmiką uderzeń w chude <br>piersi okularnika. Wydawało mu się nierealne, że bardziej <br>boli go to, co robi z żebrami Pinokia, niż ciosy spadające <br>mu z siłą młota na plecy.<br>Sapali i jęczeli, ale bili się bez słów i okrzyków. <br>Coraz bardziej w zastygłych zwarciach