Jakże to tak, wasza miłość? - odezwał się <orig>havekar</>, patrząc na lecące na zmoczone liście towary. - Dobro mi z wozu wygrużacie? <br>- Kupuję to wszystko. Razem z zaprzegiem.<br>- Aaaa - na zarośniętą gębę handlarza wypełzł obleśny uśmiech. - To insza inszość. To będzie... Niech podumam... Pięć setek, z przeproszeniem waszej szlachetności, jeśli w temerskiej walucie. Jeśli zaś waszymi florenami, tedy czterdzieści i pięć.<br>- Tak tanio? - parsknął jeździec, upiornie uśmiechając się zza nosala. - Zbliż się. <br>- Uważaj, Jaskier - syknął wiedźmin, niepostrzeżenie rozpinając klamrę płaszcza. Zagrzmiało.<br><orig>Havekar</> zbliżył się do jeźdźca, naiwnie licząc na transakcję swego życia. I była to transakcja jego życia, może nie najlepsza, ale na