bolesne zadrapania, ale nikt się tym nie przejmował i nawet "miejskie" przyjaciółki Danki prędko się do tego przyzwyczajały.<br>Młodzi lubili także pracę przy sianokosach czy żniwach, a rodzice i pracujący na polu ludzie patrzyli z aprobatą na ich krzątaninę. Grabiło się rozsypane wokół kop czy stogów siano, spychało odwróconymi grabiami wały na kopy, ustawiało snopy w mendle, a potem podawało je na wozy. Ręce bolały od wysiłku, nogi piekły, opalone ramiona paliły, ale wszystko było cudowne. Biegło się potem do kąpieli. Woda w jeziorze, wygrzana słońcem, działała jak kojący balsam. Przy kolacji oczy same się zamykały, ale trzeba było jeszcze przed