Przyjdź kiedy do zakładu, to cię mąż ostrzyże. Albo<br>nie, sama cię ostrzygę, chcesz? Powiedziałem, dziękuję, bo tak mi mama<br>zawsze kazała mówić, choć chłopaki przedrzeźniali mnie przez to,<br>dziękuję! dziękuję! Ty, dziękuję, nawróć krowy! A raczej wybąkałem.<br>Pragnąłem jednego, żeby już odeszła lub żeby ktoś nadszedł, z kim by<br>wdała się w rozmowę, a mnie zostawiła. Lecz na moje nieszczęście wieś<br>była wymarła, wszyscy w polach, a kto nie w polach, krył się w domu, bo<br>tak to słońce odstraszało. I tylko jakaś stara babina prześlizgnęła się<br>obok, mamrocząc pochwalony, a minąwszy nas, splunęła, tfu! A na to<br>fryzjerowa powiedziała