kroków, gdy nagle ujrzał przed sobą kilka wielkich, drewnianych słupów, tworzących rodzaj obudowania. Jeden z nich, spróchniały i porosły mchem, leżał zwalony w poprzek korytarza. Przesadził go jednym skokiem i znalazł się naprzeciw nowych drzwi. Pchnął je. Poleciały z łoskotem na ziemię...<br>Zamarł w nagłym przerażeniu. Znowu zaległa cisza. Tylko wdali, za jego plecami, wciąż słychać było łomotanie i trzeszczenie desek <page nr=218><br>Jeszcze nie otworzył" - przemknęło mu przez głowę. Stanął,<br>na przewalonych, starych wrotach, przejechał latarką po ścianach. Znajdował się w nowej pieczarze. Była obszerna, sucha, zawalona starymi, zbutwiałymi deskami.<br>Znalazł drogę między zwałami drzewa, świeże wdeptane w glinę ślady butów zaprowadziły