w bezgraniczną wściekłość - człowiek wtedy zdolny jest gryźć, tłuc to, co mu zawadza, krzyczeć, przeklinać, płakać nawet. Romek wciskał się w przesmyk, kolanami i rękami rozpierał poręcze, rwał naprzód, dygotał cały z pośpiechu - opętany potworną nienawiścią do barczystych pleców, rozpartych w krześle, bełkotał jakieś przekleństwa, oczy zaszły mu łzami i wiły się w oczodołach jak dwa sparzone robaki <page nr=93>.<br><gap reason="sampling"><br>Nie zabrał i nie przyniósł. Uciekł na drugi koniec rewiru (ach, jaki ten rewir był koszmarnie wielki!) i tam dreptał wokoło jednego stołu, goście mu coś mówili, ale nie słyszał, ktoś go uderzył w żebra, ale to go wcale nie bolało. Ponieważ rewir