Typ tekstu: Książka
Autor: Zubiński Tadeusz
Tytuł: Odlot dzikich gęsi
Rok: 2001
Nie będę gadać i dzieciakom zakażę. Ale dużo narodu widziało panią pisarzową. Wszystkich gęb nie zamknę, no, pójdę sobie. Niech Pan Bóg ma pana w opiece.
- Was także, dziękuję z całego serca.
Starsza kobieta, już nie baba, odeszła powoli, potulnie przygarbiona, zabrała cząstkę jego bólu. Niebo nad nią spąsowiało i wkrótce począł prószyć śnieżek, jak z książkowej ilustracji. Wchodziła w tę posokę z białych cętek. Dalej nieco blednących, a jeszcze dalej kontury gubiły, miękły. Plamy, odbicia, głosy, poszepty, chrzęsty, smugi latające, strugi pływające. Na moment przebił się dach albo całe drzewo, albo sama korona czy pień. Śniegu szybko przybywało, zgęstniał, przerodził
Nie będę gadać i dzieciakom zakażę. Ale dużo narodu widziało panią pisarzową. Wszystkich gęb nie zamknę, no, pójdę sobie. Niech Pan Bóg ma pana w opiece.<br>- Was także, dziękuję z całego serca.<br>Starsza kobieta, już nie baba, odeszła powoli, potulnie przygarbiona, zabrała cząstkę jego bólu. Niebo nad nią spąsowiało i wkrótce począł prószyć śnieżek, jak z książkowej ilustracji. Wchodziła w tę posokę z białych cętek. Dalej nieco blednących, a jeszcze dalej kontury gubiły, miękły. Plamy, odbicia, głosy, poszepty, chrzęsty, smugi latające, strugi pływające. Na moment przebił się dach albo całe drzewo, albo sama korona czy pień. Śniegu szybko przybywało, zgęstniał, przerodził
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego