z upodobaniem do wojskowego drylu. Mówiąc wprost: żeby dobrze wypaść w oczach jurorów z NASA, najlepiej przedstawić zaświadczenie ukończonego kursu pilota-oblatywacza (prócz, oczywiście, dyplomu renomowanej uczelni). Jeżeli skaut nie chce być pilotem i zadowoli się funkcją "mission specialist", wędruje do college'u, gdzie zamiast filozofii, literatury angielskiej i podobnych dyrdymałów wkuwa nauki ścisłe. Gdy osiąga średnią w okolicach 4,9 (w polskiej skali ocen), kosmiczni łowcy głów zaczynają się nim interesować poważnie. NASA proponuje mu przejście do jednej ze szkół wyższych prowadzących program przygotowawczy do szkolenia kosmicznego. Uszczęśliwiony kandydat stara się oczywiście zostać prymusem. Potem dyplom, studia podyplomowe lub praca w