zorganizował mszę u siebie w domu. Trafił do więzienia, stracił pracę i nigdy już jej nie znalazł. - Proszę sobie wyobrazić, że po tym wszystkim nadal nie rozumiał, że był prześladowany - mówi Osiecki. - Bo skoro władza go więziła, wyrzuciła z pracy, widocznie miała do tego prawo. Oni od dziecka są indoktrynowani, wmawia się im, że żyją w najlepszym kraju na świecie. Dopiero tu przeglądają na oczy. <br><br>Inny parafianin ojca Osieckiego Tran Ngoc Thanh, właściciel baru w centrum Warszawy, mówi, że jemu oczy otworzyły się już wtedy, gdy prawie 40 lat temu przyjechał do nas na studia. Dużą pomocą w odzyskaniu wzroku okazali się