Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
chłopcami na plażę, zaopatrzeni w napoje i owoce. Do pływania nadawały się tylko głębsze miejsca przy brzegu. Woda w Dnieprze wskutek długotrwałych upałów opadła, rzeka wyschła, pośrodku wyzierały piaszczyste mielizny, do których łatwo można było dotrzeć w bród. Przeprawiliśmy się na jedną z nich. Dla chłopców było gdzieniegdzie za głęboko, wobec tego posadziłem sobie ich na ramiona. Kazia przenosiła ubrania i prowiant.

Bliźniaki pluskały się w żółtawej wodzie, puszczały łódeczki, które wyciąłem im z kory. Budowaliśmy razem zamki i warownie. Dokazywaliśmy, oblewaliśmy się wodą i obsypywali piaskiem.

- Jak tu przyjemnie, prawda? - mówiła Kazia. - W Nowych Sokolnikach okropnie się męczyłam, bo musiałam udawać
chłopcami na plażę, zaopatrzeni w napoje i owoce. Do pływania nadawały się tylko głębsze miejsca przy brzegu. Woda w Dnieprze wskutek długotrwałych upałów opadła, rzeka wyschła, pośrodku wyzierały piaszczyste mielizny, do których łatwo można było dotrzeć w bród. Przeprawiliśmy się na jedną z nich. Dla chłopców było gdzieniegdzie za głęboko, wobec tego posadziłem sobie ich na ramiona. Kazia przenosiła ubrania i prowiant.<br><br>Bliźniaki pluskały się w żółtawej wodzie, puszczały łódeczki, które wyciąłem im z kory. Budowaliśmy razem zamki i warownie. Dokazywaliśmy, oblewaliśmy się wodą i obsypywali piaskiem.<br><br>- Jak tu przyjemnie, prawda? - mówiła Kazia. - W Nowych Sokolnikach okropnie się męczyłam, bo musiałam udawać
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego