Typ tekstu: Książka
Autor: Andrzej Czcibor-Piotrowski
Tytuł: Cud w Esfahanie
Rok: 2001
zboczu niebosiężnego łańcucha górskiego i raz po raz rozlegały się okrzyki przestrachu, kiedy wydawało się, że koła osuną się ze skalnej półki i pojazd runie w otwierającą się tuż obok przepaść,
i spadałem w bezdenną otchłań: wyrzucony z przechylonego na łuku drogi samochodu, toczyłem się po zboczu, które traciło z wolna swoją okrutną urwistość, i wiedziałem już, że zdołam się uchwycić jakiejś gałęzi, korzenia czy pędu, jakiegoś konaru, i że przeżyję, co najwyżej będę miał siniaki i zadrapania na całym ciele,
a potem - ile dni i nocy minęło, nie wiem - obrazy zaczęły się niespodzianie rozpływać, zanikać z wolna, jakby pochłaniała je
zboczu niebosiężnego łańcucha górskiego i raz po raz rozlegały się okrzyki przestrachu, kiedy wydawało się, że koła osuną się ze skalnej półki i pojazd runie w otwierającą się tuż obok przepaść,<br>i spadałem w bezdenną otchłań: wyrzucony z przechylonego na łuku drogi samochodu, toczyłem się po zboczu, które traciło z wolna swoją okrutną urwistość, i wiedziałem już, że zdołam się uchwycić jakiejś gałęzi, korzenia czy pędu, jakiegoś konaru, i że przeżyję, co najwyżej będę miał siniaki i zadrapania na całym ciele,<br>a potem - ile dni i nocy minęło, nie wiem - obrazy zaczęły się niespodzianie rozpływać, zanikać z wolna, jakby pochłaniała je
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego