znam.<br>Ferenz przestał się bawić okularami, uderzać nimi o zaciśnięte usta, nałożył je, jakby się zamaskował. W zielonych szkłach Terey widział już tylko własną pokrzywioną postać, jak odwłok muchy ścierwnicy, i jak gdyby ziejącą ogniem gwiazdę - odblask okna pełnego słońca.<br>- Wiesz, Terey, jestem zadowolony, że mnie wysłali tutaj. W Budapeszcie wre, ja to czuję przez skórę. Jakbym tam działał, na pewno chciałbym pokazać się inny, lepszy, podskoczyłbym jak ten konik polny i byle kura by mnie zadziobała. Mówię ci, lepiej, że tu przesiedzimy najgorętszy czas...<br>Radca prawie leżał w fotelu z rękoma pod głową, patrzył z ogromnym skupieniem, jak pod białą