Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Detektyw
Nr: 1 (149)
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 1999
brata: - Widzisz, braciszku, jaka wredna baba z niej po tylu latach wylazła? Przecież nie mogę jej ustąpić, bo inaczej to by mi na głowę wlazła...
Ryszard S. próbował jeszcze go zatrzymać, coś wytłumaczyć, ale tamten z rozmachem otworzył drzwi, wyszedł na korytarz i mamrocząc jeszcze pod nosem, że mu "żadna wredna baba nie będzie", wyszedł z budynku.
- Chyba nie zadzwonisz na tę policję? - zapytał bratową z wyraźnym niepokojem Ryszard S.
- Oczywiście, że nie zadzwonię. Ale uwierz mi, powinnam! - powiedziała Danuta S. i rozpłakała się. Nie przypuszczała, że Mirosław jednak zdecyduje się pojechać autem; liczyła na to, że w ostatniej chwili wróci
brata: &lt;q&gt;- Widzisz, braciszku, jaka wredna baba z niej po tylu latach wylazła? Przecież nie mogę jej ustąpić, bo inaczej to by mi na głowę wlazła...&lt;/&gt;<br>Ryszard S. próbował jeszcze go zatrzymać, coś wytłumaczyć, ale tamten z rozmachem otworzył drzwi, wyszedł na korytarz i mamrocząc jeszcze pod nosem, że mu &lt;q&gt;"żadna wredna baba nie będzie"&lt;/&gt;, wyszedł z budynku.<br>&lt;q&gt;- Chyba nie zadzwonisz na tę policję?&lt;/&gt; - zapytał bratową z wyraźnym niepokojem Ryszard S.<br>&lt;q&gt;- Oczywiście, że nie zadzwonię. Ale uwierz mi, powinnam!&lt;/&gt; - powiedziała Danuta S. i rozpłakała się. Nie przypuszczała, że Mirosław jednak zdecyduje się pojechać autem; liczyła na to, że w ostatniej chwili wróci
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego