brata: <q>- Widzisz, braciszku, jaka wredna baba z niej po tylu latach wylazła? Przecież nie mogę jej ustąpić, bo inaczej to by mi na głowę wlazła...</><br>Ryszard S. próbował jeszcze go zatrzymać, coś wytłumaczyć, ale tamten z rozmachem otworzył drzwi, wyszedł na korytarz i mamrocząc jeszcze pod nosem, że mu <q>"żadna wredna baba nie będzie"</>, wyszedł z budynku.<br><q>- Chyba nie zadzwonisz na tę policję?</> - zapytał bratową z wyraźnym niepokojem Ryszard S.<br><q>- Oczywiście, że nie zadzwonię. Ale uwierz mi, powinnam!</> - powiedziała Danuta S. i rozpłakała się. Nie przypuszczała, że Mirosław jednak zdecyduje się pojechać autem; liczyła na to, że w ostatniej chwili wróci