a także dwa wielkie niezgrabne koła łopatkowe po obu stronach kadłuba. Do prawdy, niczego tak dziwnego nigdy tu jeszcze nie widziano. Ludzie przyglądali się z niedowierzaniem owemu cudacznemu statkowi, który miał o własnych siłach - bez wioseł i żagli - popłynąć pod prąd, do odległego o 240 km miasta Albany.</intro><br>Na pokładzie wrzała gorączkowa praca. Pod kierownictwem wysokiego, elegancko ubranego dżentelmena, wyglądającego na angielskiego lorda, czyniono ostatnie przygotowania do podróży. Był to znany już inżynier-wynalazca, a zarazem malarz miniaturzysta - Robert Fulton (1765-1815), rodem z Pensylwanii, który powrócił niedawno z Europy, gdzie przebywał prawie 20 lat. Wkrótce, przeciskając się przez gęstniejący tłum