martwi się czymś, ale nie wiedzieli, co mu dolega, bo wstydził się przyznać do tego. Zaciskał tylko usta, mizerniał, bladł, <orig>zeżółkł</> nareszcie; oczy przedtem wesołe, bystre, przed siebie śmiało patrzące spuszczał w dół, nikomu w oczy nie spojrzał. W duszy knuł coś niedobrego. <br><br>A wieże rosły i rosły, bo robota wrzała na budowie. <br>A serca mieszczan radowały się, że piękna świątynia już na ukończeniu.<br>Aż tu jednego dnia rozeszła się wieść dziwna po mieście: starszy budowniczy zginął. Już od kilku dni nie pokazywał się na budowie, w domu go nie ma, szukano go i wypytywano o niego u tych wszystkich, z