Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Akademia pana Kleksa
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1946
Kleksa z Filipem.

Mateusz spędzał zazwyczaj niedziele w bajce o słowiku
i róży, dokąd latał na naukę słowiczego
śpiewu. Udałem się więc do parku w nadziei, że
dostrzegę go w chwili, gdy będzie wracał do Akademii.

W parku uderzyło mnie jakieś osobliwe poruszenie i szelesty.
Pożółkłe już nieco podszycie parku wrzało,
krzaki chwiały się, trawa się kołysała, nie ulegało
wątpliwości, że strumień niewidzialnych istot przesuwa
się spodem parku, omijając drogi i ścieżki.

Pobiegłem w kierunku owego ruchu i kiedy zbliżyłem
się do stawu, zrozumiałem, co zaszło. Cała woda była
spuszczona, ryby trzepotały się rozpaczliwie na suchym dnie,
a nieprzejrzane szeregi żab
Kleksa z Filipem.<br><br>Mateusz spędzał zazwyczaj niedziele w bajce o słowiku <br>i róży, dokąd latał na naukę słowiczego <br>śpiewu. Udałem się więc do parku w nadziei, że <br>dostrzegę go w chwili, gdy będzie wracał do Akademii.<br><br>W parku uderzyło mnie jakieś osobliwe poruszenie i szelesty. <br>Pożółkłe już nieco podszycie parku wrzało, <br>krzaki chwiały się, trawa się kołysała, nie ulegało <br>wątpliwości, że strumień niewidzialnych istot przesuwa <br>się spodem parku, omijając drogi i ścieżki.<br><br>Pobiegłem w kierunku owego ruchu i kiedy zbliżyłem <br>się do stawu, zrozumiałem, co zaszło. Cała woda była <br>spuszczona, ryby trzepotały się rozpaczliwie na suchym dnie, <br>a nieprzejrzane szeregi żab
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego