Typ tekstu: Książka
Autor: Parandowski Jan
Tytuł: Niebo w płomieniach
Rok wydania: 1988
Rok powstania: 1947
miał w kieszeni, szeleściły
mu w palcach jak zwiędłe liście. Trzymał je przy sobie "na wszelki wypadek",
co znaczyło właściwie czarną otchłań, w którą by spadł, gdyby go pamięć zdradziła.
W nagłym popłochu zaczynał szeptem powtarzać sobie swój tekst, ale nie sposób
było wyjść poza pierwsze zdanie, gdyż wszystko dokoła wrzało od nieustannych
zdarzeń .
Oto trzeszczały oklaski po deklamacji "Smutno mi, Boże"; oto z głębokiej ciszy
wylęgało się solo skrzypcowe; oto wzbijał się huragan orkiestry pod batutą groźnego
Branda, który, od początku roku prowadząc próby ze swymi wychowankami, dwa razy
na tydzień wzniecał istny pożar dźwięków w gmachu gimnazjum, obumarłym i
miał w kieszeni, szeleściły <br>mu w palcach jak zwiędłe liście. Trzymał je przy sobie "na wszelki wypadek", <br>co znaczyło właściwie czarną otchłań, w którą by spadł, gdyby go pamięć zdradziła.<br> W nagłym popłochu zaczynał szeptem powtarzać sobie swój tekst, ale nie sposób <br>było wyjść poza pierwsze zdanie, gdyż wszystko dokoła wrzało od nieustannych <br>zdarzeń &lt;page nr=226&gt;.<br> Oto trzeszczały oklaski po deklamacji "Smutno mi, Boże"; oto z głębokiej ciszy <br>wylęgało się solo skrzypcowe; oto wzbijał się huragan orkiestry pod batutą groźnego <br>Branda, który, od początku roku prowadząc próby ze swymi wychowankami, dwa razy <br>na tydzień wzniecał istny pożar dźwięków w gmachu gimnazjum, obumarłym i
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego