jak aniołowie wezwani przez księdza Grzegorza w Paninie, i że wystarczy, bym podbiegł, rozwinął je i kilkakrotnie nimi uderzył, i odepchnął mocno nogami ziemię,<br>i wspiąłem się na dach, stanąłem na krawędzi nad ciemnym dziedzińcem, i rozłożyłem skrzydła, i skoczyłem, i runąłem ciężko w dół...<br>lecz oto nagle poczułem gwałtowny wstrząs przeciążenia: zawisłem w powietrzu o parę metrów nad wyłożonym kamiennymi płytami podwórzem i nie opadałem już, ale mimo iż poruszałem skrzydłami, nie mogłem też wznieść się wyżej, by zatoczyć - jak pragnąłem - kilka kręgów nad miastem, nad Aleją Czterech Ogrodów, nad kopułą i strzelistymi minaretami Meczetu Matki Szacha, i tkwiłem bezwładnie