Typ tekstu: Książka
Autor: Mularczyk Andrzej
Tytuł: Sami swoi
Rok: 1997
wysokości piersi.
- Ano zdjął ja, tylko nie wiem, po co.
- Na okoliczność, że na naszą bezlitosną głupotę koniec nadszedł.
- Ano, zdałoby się, Kaźmierz - zabuczał basem Kargul i przystąpił
krok bliżej. I wtedy ujrzał, że Pawlak rzuca na ziemię swoją czapkę i
wyciąga ku niemu obie ręce.
- I płacz, Władek, nie wstydź sia, bo jak prawdziwy chłop płacze, to
musi być święto!
- Nie inaczej - huknął basem Kargul, a oczy mu zwilgotniały...
Ugrzęźli obaj w swoich ramionach, a pod ich ciężarem płot zaczął
trzeszczeć. Na podwórzu zaczął się wielki lament: płakały Marynia i
Aniela, płakały jej dzieci, płakał Pawełek, który jeszcze na swoje oczy
wysokości piersi.<br> - Ano zdjął ja, tylko nie wiem, po co.<br> - Na okoliczność, że na naszą bezlitosną głupotę koniec nadszedł.<br> - Ano, zdałoby się, Kaźmierz - zabuczał basem Kargul i przystąpił<br>krok bliżej. I wtedy ujrzał, że Pawlak rzuca na ziemię swoją czapkę i<br>wyciąga ku niemu obie ręce.<br> - I płacz, Władek, nie wstydź sia, bo jak prawdziwy chłop płacze, to<br>musi być święto!<br> - Nie inaczej - huknął basem Kargul, a oczy mu zwilgotniały...<br> Ugrzęźli obaj w swoich ramionach, a pod ich ciężarem płot zaczął<br>trzeszczeć. Na podwórzu zaczął się wielki lament: płakały Marynia i<br>Aniela, płakały jej dzieci, płakał Pawełek, który jeszcze na swoje oczy
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego