już miasto. Mieli tyle czasu na spakowanie rzeczy, mebli, na zatarcie wszelkich śladów swojego pobytu. Kiedy mnie wreszcie zaprowadzą do domu na Chabrowej, zobaczę nową tabliczkę na drzwiach z innym, trudnym do odczytania nazwiskiem i obcy, zaspany wzrok obcego człowieka. <br>Stojak w kącie zaczął się wyginać, wymachiwał wiechciem wieszaków niczym wychudzona meduza z wężowiskiem na głowie. Im bardziej się w niego wpatrywałem, tym więcej wykonywał przedziwnych, niepokojących ruchów. W końcu zaczął pełznąć w moją stronę. Zapewne był częścią ogromnego mechanizmu ukrytego pod podłogą; tuż za nim widniała czarna przepaść, wąska rozpadlina, którą otworzył jak puszkę konserw. <br>Wydawało się, że próbuje mnie