jej, choć naprawdę były <br>prześliczne... Wieczorem przed zaśnięciem myślałam <br>zawsze o niej. <br><br>Widziałam ją, jak siedzi na ławeczce pod kasztanem, z robotą <br>w ręku. Jej opalone, brązowe rączki poruszają się <br>tak zręcznie (ja nie umiałabym sobie przyszyć nawet <br>guzika!), oczy ma spuszczone i długie rzęsy rzucają <br>ciemne cienie na jej wychudzoną twarzyczkę, a usta mają <br>wyraz dziwnego smutku. Widziałam ją, jak patrzy na "swoje" <br>dzieci oczyma, które stają się zupełnie złote <br>i ciepłe, jak gdyby były nalane słońcem (ja nie <br>miałam jeszcze nigdy prawdziwego dziecka na ręku!). I widziałam, <br>jak odpycha mnie i tamte dziewczęta chłodnym i wyniosłym <br>spojrzeniem, udaremniając próbę