Typ tekstu: Książka
Autor: Marek Krajewski
Tytuł: Koniec świata w Breslau
Rok: 2003
skrzydła kołnierzyka. Mock z trudem wcisnął na opuchnięte stopy świeżo wypastowane przez Adalberta trzewiki, narzucił na ramiona jasny płaszcz z wielbłądziej wełny, włożył kapelusz i wyszedł z mieszkania. Na korytarzu zaczął łasić się do niego duży szpic. Mock pogłaskał psiaka. Jego właściciel, mecenas Patschkowsky, spojrzał z pogardą na swojego sąsiada wydzielającego, jak co dzień, alkoholowo-kolońskie wonie.
- Wczoraj w nocy były u pana straszne hałasy. Moja żona nie mogła zasnąć do rana - wycedził Patschkowsky.
- Tresowałem psa - wybełkotał Mock.
- Chyba własną żonę - monokl Patschkowskiego zabłysnął w żółtym świetle żarówki. - Myśli pan, że mu wszystko wolno? Ten pański pies lamentował ludzkim głosem.
- Niektóre
skrzydła kołnierzyka. Mock z trudem wcisnął na opuchnięte stopy świeżo wypastowane przez Adalberta trzewiki, narzucił na ramiona jasny płaszcz z wielbłądziej wełny, włożył kapelusz i wyszedł z mieszkania. Na korytarzu zaczął łasić się do niego duży szpic. Mock pogłaskał psiaka. Jego właściciel, mecenas Patschkowsky, spojrzał z pogardą na swojego sąsiada wydzielającego, jak co dzień, alkoholowo-kolońskie wonie.<br>- Wczoraj w nocy były u pana straszne hałasy. Moja żona nie mogła zasnąć do rana - wycedził Patschkowsky.<br>- Tresowałem psa - wybełkotał Mock.<br>- Chyba własną żonę - monokl Patschkowskiego zabłysnął w żółtym świetle żarówki. - Myśli pan, że mu wszystko wolno? Ten pański pies lamentował ludzkim głosem. <br>- Niektóre
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego