szczelnie zasunięte mury.<br>Na zatopionych przypływem śmierci polach Paryża w cichej godzinie odpływu, wynurzone z opadających fal jak białe łysiny mielizn na martwej przestrzeni wód kołysały się trzy żywe wysepki ludzkie.<br>Były to odcięte od reszty świata chłodnym golfstromem prawa wyspy robinsonów o golonych głowach. Zagubione wśród delty ulic, odgrodzone wydzielającym się z ich ścian właściwym im fluidem izolacji, podległe własnym wewnętrznym prawom samoistnych organizmów, jakby w innej położone rzeczywistości, przetrwały one długie tygodnie, nietknięte, obojętne, jak dziwne pływające domy, zmyte w nocy powodzią i unoszące się rankiem na jej powierzchni, pełne uśpionych, nie podejrzewających niczego ludzi.<br>Ogłupiali dozorcy więzienni, w