Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Detektyw
Nr: 2 (150)
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 1999
majątku na wódkę. Zaglądał do nich coraz gorszy element.
Przez jakiś czas sąsiedzi reagowali na przeraźliwe krzyki Janiny, potem zobojętnieli. Ile razy można przejmować się wołaniem o ratunek, kiedy to tylko pijacki rytuał? Toteż kiedy Bolesław K. w nocy z soboty na niedzielę przejeżdżał tamtędy rowerem i usłyszał, jak Janka wydziera się: "Puść mnie, zostaw!" - tylko odwrócił głowę w drugą stronę i mocniej nacisnął na pedały.
- I stało się, panie, jak w tej przypowieści. Kilka razy jedna kobieta żartowała sobie "ratunku, wilki!", aż ludzie przestali reagować. Pewnego razu wilki napadły ją naprawdę. I zjadły samotną kobietę. U Janki w niedzielę na
majątku na wódkę. Zaglądał do nich coraz gorszy element.<br>Przez jakiś czas sąsiedzi reagowali na przeraźliwe krzyki Janiny, potem zobojętnieli. Ile razy można przejmować się wołaniem o ratunek, kiedy to tylko pijacki rytuał? Toteż kiedy Bolesław K. w nocy z soboty na niedzielę przejeżdżał tamtędy rowerem i usłyszał, jak Janka wydziera się: &lt;q&gt;"Puść mnie, zostaw!"&lt;/&gt; - tylko odwrócił głowę w drugą stronę i mocniej nacisnął na pedały.<br>&lt;q&gt;- I stało się, panie, jak w tej przypowieści. Kilka razy jedna kobieta żartowała sobie "ratunku, wilki!", aż ludzie przestali reagować. Pewnego razu wilki napadły ją naprawdę. I zjadły samotną kobietę. U Janki w niedzielę na
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego