Typ tekstu: Książka
Autor: Grynberg Henryk
Tytuł: Drohobycz, Drohobycz
Rok: 1997
z dzieckiem. Myślałam, że matek z dziećmi już nie ma.

Kopałyśmy na przedpolach Wrocławia szerokie, głębokie rowy. Spałyśmy w stajniach, okrywałyśmy się sianem. Kilof był dla mnie za ciężki i gdy wyrywałam go z ziemi, odrzucał mnie jak karabin po strzale. Strażnik, który to widział, kazał mi wziąć łopatę i wygarniać rozkopaną już ziemię. Głośno i skwapliwie chwalił moje operowanie łopatą. Mało to jednak pomogło, zwaliłam się pod ciężarem łopaty. Pomóż mi, widzisz, że ginę, powiedziałam do kapo. Skierowała mnie do pracy w kuchni. Gotowałyśmy kartofle, kapustę i brukiew, a czasem końskie mięso - tak ważne były nasze rowy.

Już myślałam, że
z dzieckiem. Myślałam, że matek z dziećmi już nie ma.<br><br>Kopałyśmy na przedpolach Wrocławia szerokie, głębokie rowy. Spałyśmy w stajniach, okrywałyśmy się sianem. Kilof był dla mnie za ciężki i gdy wyrywałam go z ziemi, odrzucał mnie jak karabin po strzale. Strażnik, który to widział, kazał mi wziąć łopatę i wygarniać rozkopaną już ziemię. Głośno i skwapliwie chwalił moje operowanie łopatą. Mało to jednak pomogło, zwaliłam się pod ciężarem łopaty. Pomóż mi, widzisz, że ginę, powiedziałam do kapo. Skierowała mnie do pracy w kuchni. Gotowałyśmy kartofle, kapustę i brukiew, a czasem końskie mięso - tak ważne były nasze rowy.<br><br>Już myślałam, że
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego