odpustach po kilku wypitych kielonkach, na jarmarku po sprzedaniu ochwaconego konia, wspomina się nieustannie w jesienne i zimowe wieczory, ciemne od wichru, białe od śniegu, błękitne od mrozu, kiedy w izbie koło rozpalonego pieca zbierze się cała rodzina i sąsiadów garstka.<br> Ciągną się te opowieści w nieskończoność, jak plebański miód wyjadany palcem wprost z woskowego plastra wyciętego z ula, jak weselne ciasto z rodzynkami.<br> Ledwie jedną pszczelą przegródkę wyliżesz, a tu już pod palec podchodzi druga i dziesiąta.<br> Po godzinie, zapominając, że jesteś utytłany po łokcie w miodzie, wydaje ci się, że tak miodnie będzie przez całe życie i przynajmniej przez