od gór po Bałtyk. Proponowałem wspólną wędrówkę po Tatrach, z elementami wspinaczki, niekoniecznie po grani. Nie pamiętam, jak doszło do tego, że znaleźliśmy się nad anonimowym jeziorem, w zupełnie innym pejzażu: szuwary, brzeg lekko bagnisty, piasek czysty dopiero, kiedy wejdzie się głębiej do wody, a wtedy, bez gruntu, już niepotrzebny, wylęgarnia komarów, perkozy. <br>Nie chcieliśmy też jednak pijackiej wspólnoty, <orig>amikoszonerii</> z - jak się okazało - hołotą. O nic nie poszło, po prostu jeden promil potrafi odwrócić sytuację o sto osiemdziesiąt stopni. Pijak, który czuje się dotknięty przez trzeźwych, rzuca się do łódki. Wystartuje w nocnych regatach, zobaczymy, dokaże czynu, a jakże. Ktoś