Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Wielbłąd na stepie
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1978
skośnych oczach z migdału. Błysną białkami i znikną w purpurowozłotym odmęcie.
- Gdybym nie chwytał się stu rzeczy na raz, mógłbym zostać kompozytorem. To było moje najświeższe dzieło. Piękne, prawda? - zaśmiał się cicho. - Nie masz pojęcia, ilu siedzi we mnie artystów. Gdyby ich tylko wydobyć na jaw, wyzwolić. Ale sztuka, niestety, wymaga żmudnej i upartej pracy, a dla mnie praca to nie radość, tylko kara za grzechy.
- Cokolwiek to było, zagrałeś wspaniale! Z takim wigorem i zapamiętaniem, aż obawiałam się, że spadniesz ze stołka - zaśmiała się Zosia. - Choć nie znam się na muzyce, potrafię ocenić, że było to na wskroś oryginalne. Pierwszy
skośnych oczach z migdału. Błysną białkami i znikną w purpurowozłotym odmęcie.<br>- Gdybym nie chwytał się stu rzeczy na raz, mógłbym zostać kompozytorem. To było moje najświeższe dzieło. Piękne, prawda? - zaśmiał się cicho. - Nie masz pojęcia, ilu siedzi we mnie artystów. Gdyby ich tylko wydobyć na jaw, wyzwolić. Ale sztuka, niestety, wymaga żmudnej i upartej pracy, a dla mnie praca to nie radość, tylko kara za grzechy.<br>- Cokolwiek to było, zagrałeś wspaniale! Z takim wigorem i zapamiętaniem, aż obawiałam się, że spadniesz ze stołka - zaśmiała się Zosia. - Choć nie znam się na muzyce, potrafię ocenić, że było to na wskroś oryginalne. Pierwszy
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego